środa, 24 czerwca 2009

Maria Sadowska

Wczoraj byliśmy na koncercie promocyjnym albumu Marysi Sadowskiej. Bardzo lubię jej muzykę, także to że jest konsekwentna (tańce na lodzie wypieram z pamięci). Z samego rana przejrzałam więc sieć w poszukiwaniu recenzji (mediów i fotoreporterów było mnóstwo), zamiast opinii na temat muzyki i energii, dowiedziałam się że to co wokalistka miała na sobie było podkreślającym jej niedoskonałości - namiotem... Szkoda, że owi bywalcy nie zostali na koncercie(!) dłużej - mogli by czegoś posłuchać a i zobaczyć, że Maria przebierała się do każdej piosenki, może by im się coś spodobało ;)

sobota, 13 czerwca 2009

Gazownia na Woli


Rzadko zdarzają nam się takie dni, kiedy po codziennych obowiązkach jedziamy z J. w miasto. Tym razem padło na "Nowy Karcelak", który niestety okazał się porażką i nawet nie da się tego zwalić na pogodę. Nie daliśmy za wygraną i szukaliśmy dalej. Zjeździliśmy całą Wolę, kiedy w końcu zatrzymaliśmy się obok starej Gazowni. Opuszczonej, zaniedbanej, strasznej i fascynującej zarazem. Nie mogłam sobie odpuścić takiej okazji! W czarnych kurtkach, w deszczu, nikt nie zauważy jak przeskakujemy ogrodzenie! Udało się!


Wrócimy tak jeszcze, kiedy nie bedzie padało, kiedy światło bedzie lepsze, kiedy kolor cegieł będzie głęboki, a w pustej rotundzie słychać będzie tylko nasze głosy. Niezwykłe!

czwartek, 11 czerwca 2009

zoo warszawskie

Warszawskie Zoo ma już ponad 80 lat. Spacerując po alejkach, człowiek nawet nie myśli jakie dramatyczne zdarzenia się z nimi wiążą... Kiedy następnym razem będziecie wybierali się tam na spacer najpierw poczytajcie.

A tymczasem mała przebieżka po wychowankach zoo:


Nie przepadam za wężami, jaszczurkami, żabami... ale muszę im przyznać, że są wyjątkowo fotogeniczne:

I pomyśleć że całe to bogactwo dostępne jest za jedyne 10zł!

niedziela, 7 czerwca 2009

dom wspomnień

Nieciecz - maleńka miejscowość pośrodku lasu. Często nawet nie uwzględnia się jej w mapach regionu. Podobno bez historii, ale co tak na prawdę tworzy historię...?


Dla mnie ten zaniedbany i zapomniany już dom to mnóstwo wspomnień. Pierwsze nocowanie w namiocie (cóż z tego że na podwórku), kąpiele w pobliskim jeziorze, skoki na główkę z pomostu, tarzanie się w piasku na plaży, chodzenie na grzyby całą rodziną, używanie patyczka jako różdżki wykrywającej pajęczyny, granie w kosza, zbieranie kasztanów na zajęcia w szkole, zabawy z psem, granie w piłkę, łowienie ryb z braćmi...spędzałam tam miesiąc każdych wakacji!


Mimo że minęło kilka lat od kiedy drewniany dom stoi pusty, wspomnienia są nadal żywe. Te same zasłonki, kubek w którym dziadek pił herbatę i słodził ją 10 łyżeczkami cukru, przybory do golenia, gruby zimowy kożuch, obrazy, radio...


Domy bez ludzi gasną...

sobota, 6 czerwca 2009

magic garden


Magiczny ogród wcale nie musi być gdzieś, na końcu świata. Bo naprawdę magiczny ogród tworzą magiczne osoby. Moi Rodzice mają złote serca i złote dłonie. Na piaszczystej kiedyś działce stworzyli piękny ogród cieszący oko i kubki smakowe :)


Uwielbiamy odpoczywać w Gołębiu. Czas płynie tam zupełnie inaczej.